Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego zaproponowało gruntowną reformę – nazywaną niekiedy „Ustawą 2.0” lub „Konstytucją dla Nauki” – obejmującą nieomal wszystkie zagadnienia związane z funkcjonowaniem polskich uniwersytetów, prowadzeniem badań naukowych oraz prawami i obowiązkami studentów. W swoim założeniu omawiany projekt ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce (projekt z dnia 16 września 2017 r.; […]
Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego zaproponowało gruntowną reformę – nazywaną niekiedy „Ustawą 2.0” lub „Konstytucją dla Nauki” – obejmującą nieomal wszystkie zagadnienia związane z funkcjonowaniem polskich uniwersytetów, prowadzeniem badań naukowych oraz prawami i obowiązkami studentów. W swoim założeniu omawiany projekt ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce (projekt z dnia 16 września 2017 r.; dalej jako: projektowana ustawa) ma stanowić odpowiedź na liczne mankamenty związane z funkcjonowaniem uniwersytetów w aktualnym otoczeniu społeczno-gospodarczym oraz prawnym, stopniowym obniżaniem jakości kształcenia studentów w Polsce oraz niesatysfakcjonującą pozycją polskich wszechnic w rankingach międzynarodowych. Projektodawcy stawiają sobie za cel kompleksową regulację szeregu zagadnień dotyczących funkcjonowania i finansowania systemu szkolnictwa wyższego, prowadzenia badań naukowych oraz sytuacji prawnej studentów w ramach jednego aktu prawnego. Jak jednak wyczytać można w uzasadnieniu projektu (s. 10) zamiarem Projektodawców nie jest jedynie zebranie i uporządkowanie rozproszonej dotychczas materii normatywnej. Celem są głębokie zmiany o charakterze merytorycznym.
Rzeczypospolita stoi obecnie w obliczu wyzwań związanych z modernizacją gospodarki i poprawą wydolności funkcjonowania podmiotów władzy publicznej. Ich realizacja kreuje z jednej strony potrzebę podniesienia jakości prowadzonych badań naukowych oraz ich ściślejszej koordynacji z otoczeniem ekonomicznym, z drugiej zaś z podniesieniem standardów związanych z kształceniem studentów oraz kształtowaniem u nich etosu służby publicznej. Są to fundamentalne wyznaczniki kierunku w jakim powinna zmierzać reforma szkolnictwa wyższego.
Aktualnie zagadnienia objęte planowaną regulacją unormowane są w szeregu aktów prawnych, m.in. w ustawie z dnia 27 lipca 2005 r. – Prawo o szkolnictwie wyższym (Dz. U. z 2016 r. poz. 1842, z późn. zm.; dalej jako p.s.w.), ustawie z dnia 30 kwietnia 2010 r. o zasadach finansowania nauki (Dz. U. z 2016 r. poz. 2045, z późn. zm.), ustawie z dnia 14 marca 2003 r. o stopniach naukowych i tytule naukowym oraz o stopniach i tytule w zakresie sztuki (Dz. U. z 2016 r. poz. 882, z poźn. zm.), ustawie z dnia 17 lipca 1998 r. o pożyczkach i kredytach studenckich (Dz. U. z 2017 r. poz. 357). Problematyka jaką objąć ma przedmiotowy projekt regulowana jest także w licznych aktach wykonawczych.
Jednym z istotnych zagadnień objętych planowanymi zmianami jest status młodych naukowców – doktorantów oraz pracowników naukowych i naukowo-dydaktycznych. Niewątpliwą motywacją Projektodawców była głęboka troska o stan przyszłych elit intelektualnych Narodu. Na aprobatę zasługują zwłaszcza projektowane regulacje mające na celu poprawę sytuacji doktorantów. Poziom studiów doktoranckich uległ w ostatnich latach znacznej dewaluacji. Pomimo skokowego wzrostu liczby doktorantów – zwłaszcza w zakresie dziedzin humanistycznych i społecznych – nie pociągnęło to za sobą wzrostu liczby bronionych dysertacji. Co nie mniej istotne, zaobserwować można obniżenie poziomu merytorycznego przygotowywanych rozpraw. Starania mające na celu zmianę tego stanu rzeczy muszą być zatem ocenione pozytywnie.
Na czoło wysuwa się tutaj postulat likwidacji niestacjonarnych studiów doktoranckich oraz zamiar utworzenia szkół doktorskich. Projektowana ustawa w art. 192 zakłada dwa tryby kształcenia doktorantów: w ramach szkół doktorskich oraz w trybie eksternistycznym, stanowiącym substytut istniejącego dotychczasowego przygotowywania rozprawy z wolnej stopy. Możliwość powoływania szkół doktorskich, obejmujących zakres kształcenia w przynajmniej dwu dyscyplinach, ma zostać zastrzeżona jedynie dla najlepszych jednostek, tj. uczelni, uczelni federacyjnych, instytutów PAN, instytutów badawczych albo międzynarodowych instytutów posiadających kategorię naukową A+, A albo B+ w co najmniej dwóch dyscyplinach (art. 193 ust. 3 projektowanej ustawy).
Co istotne, kształcenie w szkole takiej może być prowadzone we współpracy z innym podmiotem, w szczególności z przedsiębiorcą albo zagraniczną uczelnią lub instytucją naukową (art. 193 ust. 5). Stanowi to jeden z przejawów realizacji postulatu szerszego otwarcia polskich uczelni na współpracę międzynarodową, ale również na kooperację z podmiotami prowadzącymi działalność gospodarczą. Wzajemne sprzężenie między działalnością badawczą, a realizowaną w ramach Planu Odpowiedzialnego Rozwoju polityką modernizacji polskiej gospodarki jest ze wszech miar pożądane. Pozostaje jednak pytanie, czy wspomniana możliwość będzie realizowana w praktyce. Odpowiedzi udzielić będzie można dopiero z pewnej perspektywy czasowej od chwili wejścia w życie projektowanej ustawy.
Co do regulacji odnoszących się do statusu doktorantów, to pozytywnie należy odnieść się do wprowadzenia śródokresowej oceny realizacji indywidualnego planu badawczego, jaki ma opracować doktorant w uzgodnieniu z promotorem (por. art. 197 projektowanej ustawy). Przyjęcie takiego rozwiązania pozwoli być może wyeliminować na tym etapie osoby, które cechują się nikłymi predyspozycjami do prowadzenia badań naukowych, względnie takie, które w trakcie studiów doktoranckich postanowiły o rzeczywistej zmianie swoich życiowych priorytetów, przedkładając przykładowo pracę zawodową ponad karierę naukową. Obecnie bowiem często zdarza się, że doktoranci de facto symulują prowadzenie prac nad rozprawą, skupiając się na zajęciach niezwiązanych z działalnością akademicką, co nierzadko nie spotyka się z wystarczająco stanowczą reakcją opiekunów naukowych.
W podobnym kontekście należy interpretować propozycję wprowadzenia powszechnego systemu stypendialnego dla doktorantów kształcących się w szkołach doktorskich. Jest to rozwiązanie, które pozwoli doktorantowi skupić się na przygotowywaniu rozprawy. Aktualnie bowiem często spotkać się można z sytuacją, w której doktorant angażuje większość swojego potencjału intelektualnego i twórczego nie w prace nad dysertacją, a w przygotowywanie referatów, posterów oraz artykułów, co pozwala mu zebrać pulę punktów niezbędnych dla pozytywnego rozstrzygnięcia wniosków stypendialnych. Efekty tego rodzaju twórczości są niejednokrotnie na poziomie, który zakwalifikować można jako zdecydowanie niesatysfakcjonujący.
Z drugiej strony wprowadzenie powszechnego systemu stypendialnego ma zabezpieczyć egzystencję ekonomiczną doktoranta, co w zamyśle Projektodawców miałoby zapewne przyczynić się do jego rezygnacji z pracy zarobkowej. Pozostaje to w logicznym związku z objęciem stypendiów przepisami o systemie ubezpieczeń społecznych. W tym względzie można jednak podnieść pewne wątpliwości. Przede wszystkim doktoranci nie zostaną objęci zakazem pracy zarobkowej na zasadach analogicznych do tych, które dotyczą aplikantów sędziowskich czy prokuratorskich. Może to skutkować sytuacją, w której doktorant – do czasu oceny śródokresowej, która ma przeciwdziałać pozorowaniu prac nad rozprawą – podejmie równoległą pracę zarobkową, kosztem zaangażowania w działalność naukową.
Oczywistą zachętą do rezygnacji z pracy zarobkowej mogłaby być wysokość stypendium, która ustalona zostanie w odniesieniu do płacy minimalnej. I tak, w świetle art. 205 ust. 4 projektowanej ustawy, będzie ono wynosić przynajmniej 110% minimalnego wynagrodzenia, zaś w przypadku pozytywnej oceny śródokresowej – przynajmniej 170% minimalnego wynagrodzenia. Stawki te wynikają zapewne z realnej oceny możliwości budżetowych, jednakże ich wysokość, zwłaszcza w okresie pierwszych dwóch lat kształcenia, wydaje się nie być na tyle atrakcyjna, by skłonić ku karierze naukowej najzdolniejsze jednostki. Chodzi tu przede wszystkim o osoby kształcące się na kierunkach technicznych, którym sektor prywatny jest w stanie zaoferować wielokrotnie lepsze wynagrodzenie. Warto może byłoby zatem stworzyć pewne szczególne zasady dotyczące takich osób, które w mniejszym stopniu wiązałyby się z podwyższaniem stypendium, jakie mogłyby one otrzymywać, a raczej ogniskowały się wokół ograniczenia ich działalności dydaktycznej do minimum, pozwalając na ściślejszą współpracę z podmiotami komercjalnymi. Mogłoby wiązać się to również z przedłużeniem okresu studiów doktoranckich w szeroko pojętych dyscyplinach technicznych.
Pozytywnie należy ocenić proponowane ograniczenie czasowe możliwości przyznawania stypendium do 4 lat (art. 205 ust. 2 projektu ustawy). Będzie to skuteczny środek motywujący do zachowania dyscypliny czasowej dotyczącej prac nad dysertacją.
W równie optymistyczny sposób nie można natomiast odnieść się do proponowanych w projekcie rozwiązań dotyczących zatrudnionych na uczelniach asystentów. Przypomnieć w tym miejscu trzeba, że asystentura w klasycznym ujęciu, przeznaczona być powinna dla najzdolniejszych młodych naukowców, którzy legitymują się tytułem zawodowym magistra lub magistra inżyniera (względnie innym równorzędnym), podczas gdy dostrzegalna jest tendencja do zatrudniania na tym stanowisku osób, które po ukończeniu studiów doktoranckich uzyskały stopień naukowy doktora. Asystenci są związani z uczelniami o wiele mocniej niż doktoranci, ciążą na nich również liczne obowiązki dydaktyczne i organizacyjne. Pomimo, że to właśnie asystenci najczęściej kontynuują karierę naukową już po uzyskaniu doktoratu, to w projektowanej ustawie regulacje dotyczące asystentów mają wymiar marginalny, nad czym należy ubolewać. Można wręcz dojść do wniosku, że Projektodawcy dążą do faktycznej likwidacji asystentury w znanej dotychczas formie.
Przede wszystkim stwierdzić trzeba, że niejasnym jest relacja między wynagrodzeniem asystenckim a stypendium doktoranckim. Wynagrodzenie asystenta w świetle projektowanych przepisów wynosić ma 125% minimalnego wynagrodzenia (art. 145 pkt 4 projektowanej ustawy), co oznacza, że jest ono znacznie niższe od stypendium doktoranckiego po uzyskaniu pozytywnej oceny śródokresowej. Nie przekłada się to w żaden sposób na relację między obciążeniem dydaktycznym doktoranta, które wynosić ma nie więcej niż 90 godzin dydaktycznych rocznie (art. 196 ust. 5 projektowanej ustawy), a obciążeniem dydaktycznym asystenta, które nie może przekraczać 540 godzin dydaktycznych rocznie (art. 134 ust. 2 pkt 1 projektowanej ustawy). Zauważyć warto, że obecnie asystent będący pracownikiem naukowo-dydaktycznym jest zobligowany do realizacji pensum w wymiarze między 120 a 240 godzin dydaktycznych (art. 130 ust. 3 pkt 1 p.s.w.). Doprowadzi to zapewne do zaniku obecnej praktyki, jaką można zaobserwować na polskich uniwersytetach, polegającej na zatrudnianiu szczególnie zdolnych doktorantów na stanowiskach asystenckich. Tymczasem uznać ją trzeba za zjawisko pozytywne – ma ona bowiem charakter nobilitacji najlepiej rokujących jednostek, służąc jednocześnie ich trwałemu związaniu z uczelnią.
Wskazane dysproporcje są szczególnie krzywdzące dla istniejącej grupy doktorów zatrudnionych na stanowisku asystenta. Pomimo znacznego doświadczenia dydaktycznego i potwierdzonych uzyskaniem stopnia naukowego predyspozycji do pracy badawczej, będą oni w sytuacji gorszej, niż ich młodsi koledzy – doktoranci. Nie trzeba wielkiej wyobraźni, by dojść do wniosku, że może to prowadzić do antagonizacji stosunków między doktorantami a najmłodszymi pracownikami etatowymi.
Zatrudnieni na stanowisku asystenta magistrzy mają być pozbawieni możliwości uczestnictwa w szkołach doktoranckich oraz otrzymywania stypendium (por. art. 204 projektowanej ustawy). Oznacza to, że doktoranci w dalszym ciągu – o czym była już mowa – będą mieli możliwość podejmowania dodatkowej pracy zarobkowej poza uczelnią, co w przypadku asystentów jest mocno ograniczone z uwagi na liczne obowiązki akademickie. Jest to nieuzasadnione premiowanie osób, które nie są pracownikami etatowymi uniwersytetów.
Remedium na tę sytuację mogłoby być zapewnienie asystentom stopniowego wzrostu wynagrodzenia przykładowo w sytuacji uzyskania pozytywnej oceny okresowej. W przeciwnym razie rażące dysproporcje w sytuacji ekonomicznej i obciążeniu dydaktycznym asystentów i doktorantów doprowadzą do realnego zaniku asystentury, pomimo że przeprowadzone w Niemczech badania naukowe jasno wskazały, że to właśnie osoby łączące stałą pracę na uniwersytecie z przygotowywaniem dysertacji, są najlepiej przygotowani do dalszej pracy naukowej i akademickiej (por. B. Mikołajczyk, R. Naskręcki, Szkoły doktorskie i ich rola w kształceniu doktorantów, „Nauka i szkolnictwo wyższe” 2/50 [2017], s. 115).
Reasumując należy stwierdzić, że projektowana ustawa zawiera szereg pozytywnych rozwiązań mających na celu podniesienie poziomu kształcenia oraz poprawę prestiżu społecznego doktorantów. Poprawie powinna ulec również ich sytuacja materialna. Odmiennie należy ocenić proponowane rozwiązania dotyczące asystentów. Postulować należy ich zmianę w toku dalszych prac legislacyjnych.